– To nie jest tak, że wsiądziemy w pierwszy lepszy pociąg i dojedziemy do Świnoujścia. Wszystko trzeba było zaplanować, wykupić bilety, a my do ostatniego momentu nie wiedzieliśmy, czy będziemy mogli w ogóle tam pojechać – mówił na kilkanaście godzin przed rozpoczęciem turnusu 70-letni mieszkaniec powiatu tucholskiego. Czasami, aby wyjechać do sanatorium, trzeba się sporo napocić. Tym bardziej w czasach, kiedy potrzebny jest test na koronawirusa, a jego wynik leży gdzieś w szufladzie. Przedstawicielka Szpitala Tucholskiego tłumaczy, że procedury zostały dopracowane, a seniorzy nie powinni mieć już takich problemów.
Po 3 miesiącach przerwy 15 czerwca działalność leczniczą i rehabilitacyjną wznowiły uzdrowiska. Powodem zamknięcia sanatoriów była rzecz jasna ogłoszona pandemia koronawirusa SARS CoV-2. Podstawowy warunek, który trzeba spełnić, aby wrócić na przerwany turnus lub rozpocząć rehabilitację, to uzyskanie negatywnego wyniku testu na obecność koronawirusa. Z założenia test dla seniorów wybierających się do sanatorium ma być darmowy i wykonywany na podstawie skierowania na leczenie. 70-letni Czytelnik "Tygodnika Tucholskiego" przekonał się na własnej skórze, że przepisy nie do końca idą w parze z rzeczywistością. Bo choć ostatecznie za test nie musiał płacić, to godziny dzieliły go od utraty szansy na wyjazd do sanatorium.
Otrzymaliśmy skierowanie z Narodowego Funduszu Zdrowia, w którym jest napisane, że 16 czerwca mamy pojawić się w Świnoujściu
– tłumaczył mężczyzna na dzień przed rozpoczęciem leczenia, w poniedziałek.
W piśmie z NFZ znajdował się wykaz z miejscami, w których pobierane są próbki do badania na obecność koronawirusa. Na liście znajdował się Szpital Tucholski. Małżeństwo udało się do placówki prawie tydzień wcześniej, 10 czerwca.
Przed specjalnym namiotem czekaliśmy godzinę. Nikt się nie pojawił. W końcu poszedłem do okienka. Musieliśmy się praktycznie wykłócić o to, aby zrobiono nam test. Nie ukrywam, padały mocne, choć nie wulgarne słowa z mojej strony. Na początku nie chciano w ogóle wziąć od nas skierowania do sanatorium. A przecież właśnie ono miało być podstawą do pobrania próbek. Dopiero po kolejnych rozmowach wreszcie się udało
– mówił zdenerwowany mężczyzna. Wcześniej miał kontaktować się także z tucholskim sanepidem. Również tam polecono mu, aby udał się do szpitala.
Kazik 10:16, 20.06.2020
1 1
Ten szpital to jedna wielka kpina 10:16, 20.06.2020
Waldek10:29, 20.06.2020
1 2
Jedna wielka improwizacja szkoda naszych podatków na ten szpital 10:29, 20.06.2020