Zamknij

Chór Orfeusz, biblioteka... Niezmiennie kojarzą się z panią Marią. Zasłużona mieszkanka Śliwic skończyła 90 lat

Anna LipskaAnna Lipska 08:18, 16.05.2025 Aktualizacja: 08:29, 16.05.2025
Skomentuj Maria Podlewska ze Śliwic 6 kwietnia obchodziła swoje 90. urodziny. Fot. Anna Lipska Maria Podlewska ze Śliwic 6 kwietnia obchodziła swoje 90. urodziny. Fot. Anna Lipska

Działalność Marii Podlewskiej przysłużyła się rozpowszechnieniu wiedzy o śliwickiej gminie i jej dobrach, którym bez wątpienia jest chór "Orfeusz". Pani Maria to również wieloletnia kierowniczka lokalnej biblioteki, a także twórczyni biblioteki parafialnej. Za swoją działalność wielokrotnie była odznaczana. Bohaterka artykułu to przede wszystkim zapalona podróżniczka oraz aktywna i świadoma seniorka.

Pani Maria Podlewska ze Śliwic urodziła się 6 kwietnia 1935 roku. Co za tym idzie obchodziła swoje 90. urodziny. Z tej okazji odwiedziliśmy solenizantkę, która z wielkim zaangażowaniem przedstawiła nam swój życiorys. Życie pani Marii jest ściśle związane ze Śliwicami, a jej działania na trwałe odcisnęły się na historii tej miejscowości, jak i całej gminy.

Pamięta, jak wojsko nadchodziło spod Czerska

Jubilatka jest rodowitą śliwiczanką. Pani Maria ukończyła siedmioletnią szkołę podstawową. Dalej przez trzy lata kontynuowała naukę w Publicznej Średniej Szkole Zawodowej.

 Uprawniała do małej matury. Dlatego mając siedemnaście lat, już po szkole zawodowej, mogłam podjąć pracę w Bibliotece Powiatowej w Tucholi 

- wspomina pani Maria.

Jej lata edukacji zbiegły się z czasem II wojny światowej oraz trudnymi latami zaraz po zakończeniu działań zbrojnych. Jak ten czas wspomina nasza rozmówczyni?

Jako dziecko nie zdawałam sobie sprawy z tego, co się dzieje. Pamiętam, jak wojsko nachodziło spod Czerska. Miałam wtedy 4 latka (...) Ojciec był cały czas w domu. Nie był w wojsku.(...) Jak był mężczyzna w domu, to było dobrze. Ojciec był po szkole rolniczej. Leczył zwierzaki, także pieniądz był, a za pieniądze można kupić wszystko

- przywołuje wspomnienia dziewięćdziesięciolatka.

Całe jej zawodowe życie związane było z biblioteką

Pani Maria, wraz z rozpoczęciem pracy w Bibliotece Powiatowej w 1952 roku, przeprowadziła się do Tucholi. Po dwóch latach awansowała na stanowisko kierownika Biblioteki w Śliwicach. W trakcie tej pracy ukończyła kursy w jarocińskim centrum kształcenia bibliotekarzy.

Jak w 1965 roku kończyłam drugi kurs, to wprowadzali już tam komputery. Byłam zdziwiona, po co oni nas tego uczą, bo przecież w bibliotece na wsi nigdy nie będzie komputera 

- nawiązuje z sentymentem pani Maria do rozwoju technologicznego, którego była świadkiem. 

Kilka lat później, obawiając się, że dotychczasowe wykształcenie może okazać się niewystarczające, rozpoczęła naukę w Liceum Ogólnokształcącym w Tucholi, a następnie w Policealnym Studium Bibliotekarstwa w Bydgoszczy. 

Nasza rozmówczyni z dumą podkreśla, że całe życie związana była z bibliotekarstwem. Na stanowisku kierownika śliwickiej biblioteki pracowała aż do emerytury, czyli do 1990 roku. Przepracowała w tym zawodzie blisko czterdzieści lat! Podkreśla jednak, że w tym czasie miała dekadę przerwy w pracy zawodowej, związanej z wychowywaniem dzieci. Dodajmy, że z mężem Henrykiem, który zmarł w 1988 roku, doczekała się dwójki dzieci. Obecnie jest kochającą babcią dla sześciorga wnucząt i prababcią dla jedenaściorga prawnucząt.

Utworzeniu biblioteki parafialnej poświęciła kilka miesięcy

W latach 70. XX wieku, na prośbę ówczesnego proboszcza ks. Erharda Staniszewskiego, bohaterka artykułu założyła bibliotekę parafialną, która wzbudziła uznanie – dzięki doskonale zorganizowanemu księgozbiorowi i aktywnej wypożyczalni. Jak ten czas wspomina Maria Podlewska?

Był spory księgozbiór z każdej dziedziny. Myślałam, że ma być założony tylko inwentarz i nic więcej. Ksiądz Staniszewski oczekiwał, aby było prawidłowo. Założyłam bibliotekę, taką jak w państwowej bibliotece - z katalogami itd. Przygotowałam ją całkowicie podzieloną w układ dziesiętny, na działy 

- sięga pamięcią i dodaje, że powstaniu tego miejsca poświęciła kilka miesięcy rzetelnej pracy.

Wspomina również, że spory księgozbiór owocował w ciekawe i wartościowe lektury, bo w parafialnej bibliotece znajdować się miało około trzech tysięcy pozycji, m.in. książki o tematyce religijnej czy historycznej, a także powieści polskich twórców.

Muzykę chóralną ma we krwi

W 1953 roku pani Maria dołączyła do Chóru „Orfeusz”, gdzie szybko objęła funkcję sekretarza. Później pełniła rolę prezeski. Śpiewała w sekcji sopranu. Zawsze chętnie dzieli się materiałami dotyczącymi działalności chóru, które są cennym źródłem informacji dla historyków, miłośników muzyki i studentów. „Tygodnikowi” opowiada z kolei o powodach, dzięki którym dołączyła do zespołu.

W Śliwicach był taki trend, że prawie z każdej rodziny ktoś należał do chóru. Ze strony mojej mamy rodzina była bardzo muzykalna. Mama zawsze opowiadała, że był taki okres, gdzie pięć osób należało do chóru. Dziadek był prezesem. (...) W tamtych latach był to zaszczyt należeć do chóru (...). Teraz wszyscy mają rozrywkę, komputery. Wtedy nie było radia czy światła, więc coś trzeba było z czasem zrobić 

- opowiada „Tygodnikowi Tucholskiemu” Maria Podlewska. 

Wspomina, że były lata, kiedy „Orfeusz” liczył ponad siedemdziesiąt osób!

Nie tyle przygoda, co obowiązek

Prezeską chóru pozostawała przez kolejne 25 lat, do 2016 roku.To okres wytężonej pracy. To dzięki jej staraniom wzmianka o śliwickim chórze znalazła się w książce Rajmunda Hanke pt. „Księga najstarszych polskich chórów w kraju i za granicą”. Nie brakuje również sentymentalnych wspomnień z wyjazdów i występów. 

Co roku braliśmy udział w Festiwalu Pieśni Chóralnej w Czersku. Poza tym jeździliśmy do Zblewa czy Chojnic. W Inowrocławiu, jak zaśpiewaliśmy, to publiczność biła nam wielkie brawa. Przyjemne to było 

- słyszymy.

Chór „Orfeusz” uświetniał również wiele lokalnych wydarzeń - świeckich, jak i kościelnych. Hucznie świętował również kolejne rocznice istnienia. 

Pani Maria podkreśla, że prowadzenie chóru było nie tyle przygodą, jak obowiązkiem, ponieważ każda uroczystość wymagała dużego zaangażowania. Ważne były starania o jednolite ubiory i logistykę.

Jeśli człowiek jest prezesem, to musi pamiętać, że prowadzi zespół ludzi w różnym wieku, o różnym wykształceniu i poglądach. Trzeba do nich odpowiednio dotrzeć, bo to nie jest klasa, że wszyscy mają po 10 lat. (...) Aby to wszystko zebrać i stworzyć jedność, trzeba trochę dyplomacji. Czasem trzeba było niedosłyszeć tego, co mówią, a czasem trzeba było się skłonić. Tam każdy przychodził dobrowolnie i nikt nie miał za to zapłacone. Kiedyś była to jedyna rozrywka w Śliwicach (...). Później były komórki, magnetofony.(...) Utrzymać taki zespół, to potrzeba wysiłku. Nie tylko od prezesa czy zarządu 

- dzieli się refleksjami.

Pani Maria za swoją działalność na rzecz rozwoju bibliotekarstwa została odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi. Otrzymała szereg wyróżnień za działalność w chórze, w tym brązową, srebrną oraz najwyższą - złotą odznakę z wieńcem laurowym. O tego typu odznaczenia starała się również dla innych członków chóru.

Radna i podróżniczka.Odwiedziła większość europejskich stolic!

Maria Podlewska angażowała się w życie społeczne, pełniąc w latach 1988-1992 funkcję radnej Rady Gminy Śliwice. Pracowała w Komisji Pojednawczej, co wiązało się z ciężką pracą z jej strony i wymagało wielu umiejętności w porozumiewaniu się ze zwaśnionymi osobami. 

Pasją dziewięćdziesięciolatki były podróże, nie tylko prywatne,ale również w ramach Polskiego Związku Esperantystów. Dzięki temu uczestniczyła w Światowym Kongresie Esperanto w Budapeszcie. 

Jubilatka miała okazję odwiedzić większość stolic krajów europejskich. Dużo podróżowała na wschód Europy. Szczególnie wspomina wizytę w Katyniu, jeszcze przed odkryciem prawdy historycznej. 

Pomimo upływu lat, pani Maria pozostaje osobą niezwykle aktywną. Regularnie korzysta z sali ćwiczeń w miejscowej Stacji 60+, dbając o swoją kondycję fizyczną. Prowadzi zdrowy styl życia, stosując odpowiednią dietę oraz korzystając z programów sanatoryjnych. Radość czerpie ze spotkań z bliskimi i znajomymi, co jest dla niej receptą na zdrowie i pogodę ducha. Na koniec rozmowy dziewięćdziesięciolatka zdradza nam, które lektury lubi najbardziej.

Są okresy, że czytam tylko książki historyczne, a są okresy, że muszę się odprężyć, kiedy jestem bardzo zdenerwowana i nie mogę zasnąć, to do poduszki tylko Jana Sztaudyngera. Od razu inaczej człowiek myśli i zasypia. (...) Czytam również dużo książek fachowych, np. o ziołach 

podsumowuje.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%