Choć w pracy spędzał niejednokrotnie więcej czasu niż w domu, żona nigdy nie wysłała go na stadion, żeby tam nocował. Swoją pasją do sportu skutecznie zarażał innych, z pracownikami stworzył świetny team. Mowa o Januszu Zawadzinskim, który przez trzy dekady stał na czele Ośrodka Sportu i Rekreacji w Tucholi. Teraz udaje się na zasłużoną emeryturę.
Drugą z nietuzinkowych postaci, którą żegnano w związku z przejściem na emeryturę, w trakcie piątkowej (21.02) sesji Rady Miejskiej w Tucholi był długoletni dyrektor tucholskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. 15 lutego minęło dokładnie 30 lat, kiedy Janusz Zawadzinski, objął to stanowisko. Na przestrzeni trzech dekad zarządany przez niego obiekt zawsze tętnił życiem, ale i mocno się zmienił, przeszedł rozbudowę. Zawadzinski sam rozmiłowany w sporcie, skutecznie zarażał do niego kolejne pokolenia.
Od klepiska do prawdziwego boiska
Janusz Zawadzinski ukończył Akademię Wychowania Fizycznego w Gdańsku, a wcześniej liceum sportowe w Bydgoszczy. Chcąc związać ze sportem swoje zawodowe życie próbował w latach 80'tych zostać instruktorem w Ośrodku Sportu i Rekreacji w Tucholi, ale nie było wtedy takiej możliwości. 14 lat później mury wspomnianej placówki przekroczył już jako jej dyrektor. W międzyczasie podjął pracę w tartaku, a przez ponad 10 lat był nauczycielem wychowania fizycznego kolejno w szkołach w Iwcu, Cekcynie i tucholskiej "Dwójce". Przez krótki czas związany był też z Technikum Leśnym.
Podejmując się w 1995 roku zarządzania OSiR-em miał do dyspozycji ośmioro pracowników. Wtedy obiekt składał się z dwóch boisk klepiskowych, pawilonu sportowego, gdzie była kręgielnia dwutorowa i głównej płyty boiska z bieżnią żużlową. Do dzisiaj zdarza mu się spotykać wychowanków, którym po bieganiu na żużlu została pamiątka pod skórą. W sezonie ośrodek miał pod swym nadzorem także Głęboczek i Raciąż. Posiłkując się wywiadem z "Tygodnika Tucholskiego", którego udzielił jako świeżo upieczony dyrektor przypomniał, że 30 lat temu budżet OSiR-u wynosił 1,1 miliarda złotych. Kolejne miliony szły m.in. na działalność klubu i szkolnego związku sportowego, a 100 milionów złotych pozostawało w rezerwie na przeprowadzenie imprez. Budżety w "miliardach" skończyły się wraz z denominacją złotego.
Już za czasów burmistrza Tadeusza Kowalskiego doszło do rozbudowy OSiR-u (nieco wcześniej, dokładnie 21 lat temu w Tucholi powstała nowa kręgielnia), której też doglądał Janusz Zawadzinski. Jak to ujął jego następca Wojciech Kociński dyrektor "zastał OSiR drewniany, a zostawia murowany". Obecnie placówka zatrudnia 17 osób.
Nie wyobrażam sobie pracy bez takiego zespołu ludzi, z jakim miałem przyjemność pracować teraz i wcześniej
- przyznał bohater sesji. Wskazywał on też na nieocenioną pomoc poszczególnych sekcji. Bez niej ośrodek nie byłby w stanie przeprowadzić międzypaństwowych meczy w piłke nożną (takich rozegrano cztery) czy mistrzostw Polski w siatkówce.
[FOTORELACJANOWA]3964[/FOTORELACJANOWA]
"Ikona tucholskiego sportu"
Przez to, w jaki sposób dyrektor ośrodka podchodził do swoich obowiązkówi i zapałowi, jaki temu towarzyszył, zjednał sobie uznanie nie tylko środowiska związanego ze sportem.
Janusz, to jest człowiek ikona, jeśli chodzi o sport tucholski. Z krwi i kości człowiek stąd, urodzony tucholanin. (...) Jedynie jego siostra Renata Basta zarządzała dłużej inną gminną jednostką, to jest domem kultury. (...) Sport u nas był zawsze na właściwym poziomie, były dokonania, pasjonaci sportu i działacze. Gorzej było z bazą. Wspólnie z Januszem udało nam się to zmienić. On był autorytetem dla władz samorządowych, jego zdanie było zawsze bardzo ważne
- mówił burmistrz Tadeusz Kowalski, dla którego dyrektor OSiR-u jest też przykładem człowieka, z którym konie można kraść.
Nocowania na stadionie nie było
Dyrektor ośrodka mało kiedy wychodził z pracy o godzinie 15:00, a obowiązki też nierzadko pochłaniały mu weekendy. Na szczęście w domu mógł liczyć na wyrozumiałość ukochanej żony - Beaty. To właśnie jej w pierwszej kolejności podziękował za wsparcie okazywane przez te wszystkie lata, łącznie z sędziowaniem. Co najważniejsze żona, nigdy nie kazała mu "nocować na stadionie". Wiedziała, że podejmując się prowadzenia ośrodka zaangażuje się w to w pełni.
Pełna relacja z pożegnania dyrektora Janusza Zawadzinskiego w najbliższym wydaniu "Tygodnika".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz