Krótko – Katarzyna Ordza to człowiek orkiestra, bo to tych zainteresowań możemy dopisać jeszcze chociażby ratownictwo wodne. Warto na łamach ”Tygodnika” poznać kolejną, ciekawą osobę.
Kasię poznaliśmy już wcześniej, gdy zdawaliśmy relacje z imprez biegowych czy triathlonowych. Wówczas pisaliśmy głównie o Tomaszu Borkowskim, ale postać siedemnastolatki z Małego Mędromierza przewinęła się po drodze, kiedy pojawiały się także jej sukcesy. Teraz nadszedł czas, by o sportsmence dowiedzieć się czegoś więcej.
Obecnie licealistka uczy się w tucholskim „Nowodworku”, jednak ma już plan na swoją przyszłość.
- Moja rodzina ma głębokie tradycje sportowe. Już w podstawówce biegałam na tak popularnych imprezach, jak Bieg Kasztelański czy Bieg Borowiaka. Od początku w podstawówce trenowała mnie Justyna Zawiszewska. Tenis stołowy to, można rzec żartobliwie, koronna dyscyplina u nas w rodzinie. Grali i grają tata z mamą, zaś mój brat - tu się pochwalę - jest byłym wicemistrzem Polski młodzików.
Nasza rozmówczyni przyznaje, że wyrodziła się, jeśli chodzi o ping ponga. Wiele lat grała w siatkówkę w tucholskim klubie - od drugiej klasy podstawówki po trzecią gimnazjum.
- Z siatkówki musiałam zrezygnować ze względu na własne plany i marzenia. Już wtedy zaświtała mi pewna myśl w głowie dotycząca mojego osobistego rozwoju sportowego, z czym też, nie ukrywam, wiążę też plany zawodowe, choć to jeszcze przede mną. Z żalem odeszłam z szeregów Tucholanki, bo miałam tam koleżanki, lubiłam grać i trenować, niczego nie robiłam na siłę.
Alpy i Tatry - to jest droga rozwoju
Katarzyna Ordza jest instruktorem narciarskim i na tym polega wyjątkowość tego faktu, bo jest to bodajże jedyna kobieta w powiecie z takimi uprawnieniami.
- Kocham góry i od czwartego roku życia w każdą zimę niemalże nie zdejmuję z nóg nart, gdy wkoło jest biało - uśmiecha się Kasia. - Szlify zdobywałam w prestiżowej szkole narciarstwa „Strama” w Zakopanem. Jej właścicielką jest była mistrzyni Polski w slalomie gigancie. To dodatkowo zmotywowało mnie, by postarać się osiągnąć to, co zaprocentuje w przyszłości.
Każda zima Katarzyny to czas spędzony na stoku. W tej chwili mieszkanka Mędromierza ma legitymację pomocnika instruktora Polskiego Związku Narciarskiego. Do zdania egzaminu na pełnego instruktora narciarstwa potrzebna jest jeszcze matura, a że sportsmenka nie ma żadnych problemów z nauką, na pewno to tylko kwestia czasu. Przynależność do klubu narciarskiego „Lider” z Krakowa pozwoliła nastolatce jechać w Alpy. Ta także nowe doświadczenie i poszerzenie własnych horyzontów.
- Należę do Stowarzyszenia Instruktorów i Trenerów Narciarstwa Polskiego Związku Narciarskiego. Droga do zyskania kwalifikacji instruktorskich wymagała przejścia dydaktyki, anatomii, poznania specyfiki narciarstwa, jeśli chodzi o urazowość tego sportu - opowiada Katarzyna.
W wieku 12 lat bohaterka artykułu zaliczyła I stopień kwalifikacji o nazwie „demonstrator”. Kolejnym krokiem był właśnie etap, na którym teraz znajduje się dziewczyna. Tym razem dominującym materiałem do zdania egzaminu były najpierw metodyka, zaś w drugim kroku jazda sportowa
- Zdobywając wszystkie niezbędne kwalifikacje, zaliczałam kursy, podczas których zdarzało mi się pracować jak nauczyciel z kilkuosobowymi grupami dzieci. Od zeszłego roku mogę też prowadzić zajęcia indywidualne - opowiada młoda pani instruktor. - Kurs pomocnika, czyli zaliczenie drugiego stopnia, kończył się egzaminami się w górach. Poza czystą teorią były też slalom na czas, jazda techniczna, wylosowana jedna ewolucja.
Kasia uczy w Fojutowie na stoku - nie sama
Katarzyna nie kryje, że taka praca daje jej satysfakcję, z nią wiąże swoją przyszłość. Jednocześnie podkreśla, że wiele może się wydarzyć, ale na dziś właśnie tak widzi swoje dorosłe, dojrzałe życie. Już teraz może realizować się w zimie podczas okresu świąteczno - noworocznego czy też w ferie - w zakopiańskiej „Stramie”. Tam właśnie młoda narciarka i biegaczka uczy jazdy na nartach. Kasię można też zobaczyć na stoku z pobliskim Fojutowie - również tam wprowadza zainteresowanych w tajniki jazdy na nartach. Towarzyszy jej też czasem mężczyzna - również instruktor z Mędromierza - Maciej Kotowski.
Wielkim wsparciem są dla niej najbliżsi. Pomijając wcześniej wspomniany fakt, że to sportowa rodzina spełniająca się w każdej porze roku, należy stwierdzić, iż wszyscy patrzą w jednym, słusznym kierunku.
- Receptą dla na wszelkie, szeroko rozumiane bolączki dnia powszedniego jest dla nas sport. Zwłaszcza wspólnie uprawiany, gdy integrujemy się, śmiejemy i robimy odskok od codzienności - to naprawdę świetna sprawa - z uśmiechem mówi Katarzyna.
AWF i ratownictwo wodne
Nasza rozmówczyni wprost określa miejsce studiów - AWF we Wrocławiu? Dlaczego akurat tam? Odpowiedź jest jednoznaczna - stamtąd jest niedaleko w góry. A to na pewno argument za tym, by tam zamieszkać na czas studiów.
- Z Tucholi w góry to podróż dość długa, czasami męcząca. Bycie na Dolnym Śląsku to szansa na częste wypady w góry. Będę w swoim żywiole niemalże na wyciągnięcie ręki - mówi Katarzyna.
Jaki kierunek studiów? Tu narciarka określa bez ogródek - wychowanie fizyczne ze specjalnością nauczycielską.
Inną kategorią w sportowym życiu Kasi to bycie ratownikiem wodnym. Na razie przebywa w sezonie nad wodą pod okiem bardziej wykwalifikowanego, pełnoletniego ratownika, ale od marca 2018 troku zdobędzie dalsze kwalifikacje w Charzykowach.
- Marzę, by wyjechać w Himalaje. Lubię być czasem poza głównym nurtem, poczuć się częścią natury, przyrody, uciec od zgiełku miasta, od tłumów na ulicach; lubię po prostu czasem być sama, co nie znaczy, że nie kocham świata, ludzi i życia - szczerze wyznaje Katarzyna Ordza.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz