Zamknij

"Z samotności nie, bo jeszcze żonę mam". Bal gospodarstw opiekuńczych - TEKST/GALERIA

14:44, 19.04.2018 Piotr Paterski Aktualizacja: 14:21, 20.04.2018
Skomentuj Na zdjęciu m.in. przedstawiciele gospodarstwa opiekuńczego Marii i Radosława Januszewskich w Kęsowie, a wśród nich opiekun Ewa (pierwsza z prawej) i wolontariusz Jan (na dole). Informacja nt. gospodarstwa - www.opieka.kpodr.pl Na zdjęciu m.in. przedstawiciele gospodarstwa opiekuńczego Marii i Radosława Januszewskich w Kęsowie, a wśród nich opiekun Ewa (pierwsza z prawej) i wolontariusz Jan (na dole). Informacja nt. gospodarstwa - www.opieka.kpodr.pl

Gdy pytamy, po co po raz pierwszy wybrali się do gospodarstwa opiekuńczego, odpowiadają nawet w sposób tak dowcipny, jak w powyższym tytule. Wiele osób tego nie ukrywa, niektórzy nie chcą przyznać – projekt gospodarstw, o którym zrobiło się głośno w całym województwie, okazuje być lekiem nie tylko na nudę, ale nawet na samotność. Oni przychodzą dla innych ludzi, do towarzystwa. I nie wyobrażają sobie, by to miało się skończyć. Co będzie dalej z „Zieloną opieką”?

Pan Edek regularnie spędza czas w gospodarstwie w Bysławiu, u Kulczyków. Dlaczego wybrał się tam po raz pierwszy?

- Z samotności nie, bo jeszcze żonę mam – z uśmiechem zaskakuje, a ze szczerością przyznaje, że  uczestnictwa w tym przedsięwzięciu nie planował. - Ale koleżanek nie miał kto tam podwozić. Ja to zrobiłem. Przy okazji zacząłem zostawać. Trochę mnie namawiali... Jednak nie żałuję – opowiada pan Edek.

Nie ma wątpliwości, że spotkania w gospodarstwie opiekuńczym powinny być kontynuowane.


- Wożę ”kobity”, które są w domu zupełnie same. Przynajmniej mają te parę godzin, które spędzają w towarzystwie. Niektórzy z tych samotników nagle zaczynają robić się towarzyscy. Człowiek wie, że nie musi być sam. Ma się do kogo odezwać, pośmiać się, razem – tłumaczy mężczyzna.

Towarzystwo przyciąga

- Mieszkam tylko z mężem, dzieci są daleko. Przychodzę, by miło spędzić czas wolny, dla kontaktów towarzyskich. Właśnie to towarzystwo mnie przyciąga. Z większością ludzi się znam – tłumaczy pani Genia

Tak można by długo. Nie będzie dużym ryzykiem ocena, że w podobny sposób wypowiadałoby się kolejne kilkadziesiąt osób, dla których gospodarstwa opiekuńcze są ucieczką od szarej i niekiedy samotnej rzeczywistości. Prawdziwy tłum tym razem nie integrował się wyłącznie w ramach jednego gospodarstwa, bo w piątek w Lubiewie podczas jednej dużej imprezy „Zielonego balu seniora” - spotkali się wszyscy, z każdego gospodarstwa opiekuńczego.  Przypomnijmy, te gospodarstwa to efekt projektu Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Minikowie działającego w partnerstwie z Lokalną Grupą Działania „Bory Tucholskie”. Gospodarstwa działają w kilku powiatach województwa, ale najwięcej jest ich lokalnie u nas. 8 godzin dziennie, 5 dni w tygodniu. Kreatywne spędzanie czasu dla osób starszych, niepełnosprawnych. Zajęcia prowadzone przez osoby przeszkolone. Projekt trwa już od połowy 2016 roku. Jak mówi jego lokalny koordynator Joanna Jastak, jego bezpłatny etap zbliża się ku końcowi.

Co dalej z tą inicjatywą? Okazuje się, że są pewnie rozwiązania, a przede wszystkim pomysł będący światełkiem w tunelu. Cały, obszerny materiał znajdziesz w najnowszym wydaniu "Tygodnika Tucholskiego", które właśnie trafiło do sprzedaży. 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%