Już frekwencja na samym początku niedzielnej imprezy napawała optymizmem, ale należało, zachować ostrożność i cierpliwie poczekać do ostatecznego wyniku. A ten, jak na nasze lokalne warunki... zwalił z nóg. To dokładnie 28.449,40 zł. Optymizmu było więcej. - Łukasz dostaje drugą partię leku. Ten lek działa – mówiła wyrażając ogromną wdzięczność mama chłopca Joanna Gradowska.

Przez cały niedzielny festyn trwała zbiórka środków (w przypadku niektórych puszek zaczęła się wcześniej). Pulę zebranych pieniędzy wzmocniła licytacja, a że fantów był ogrom, trudno było ją przeprowadzić w zaplanowanym czasie. Inne fanty sprzedawano, inne trafiły na loterię... Pieniądze wraz z gośćmi przybyły nawet z sąsiedniej gminy, bo okazało się, że osobne zbiórki prowadzono w szkołach w Lubiewie i Bysławiu. Dopiero podliczenie, już po wszystkim, kasy ze wszystkich zebranych źródeł dało oficjalny wynik gostycyńskiej zbiórki dla Łukasza. Kiedy w poniedziałek pierwsze „przecieki” mówiły o kwocie przekraczającej 23 tys. zł, wszyscy zaangażowani mogli czuć się dumni. A gdy we wtorek okazało się, że sięgamy wyżej – do sumy wynoszącej dokładnie 28.449 zł i 40 groszy - oniemieliśmy z wrażenia. Warto przypomnieć jeszcze jeden fakt: tak imponującą zbiórkę udało się przeprowadzić w gminie, która boleśnie odczuła skutki sierpniowej nawałnicy i sama jest pełna potrzeb
- Co nas zaskoczyło najbardziej? Frekwencji, tego że tak wiele osób pojawiło się od samego początku. Bardzo miło było spojrzeć na te pełne parkingi – mówią Kasia Andrik i Ola Patoleta ciesząc się, że ten jeden cel, którym jest Łukasz Gradowski zjednuje ludzi niezależnie od tego, czy są ze Śliwic, czy z Tucholi czy właśnie Gostycyna.

To tylko fragment dużej relacji z imprezy w Gostycynie, którą opublikowaliśmy w najnowszym numerze "Tygodnika Tucholskiego". Piszemy o przygotowaniach do imprezy, o jej przebiegu... Polecamy (także na eprasa.pl). Tu natomiast bogata galeria zdjęć.